Za co można pokochać sztukę alternatywną?

W zasadzie tytuł mógłby też brzmieć: za co można pokochać wydarzenia kulturalne, związane ze sztuką alternatywną. Muszę przyznać bowiem, że refleksje, którymi chciałabym się z Wami tym razem podzielić, biorą się z wrażeń zaczerpniętych na różnych tego typu festiwalach i imprezach. Zdecydowałam się jednak na taki, ponieważ – jak w przypadku poprzedniego wpisu o muzyce klasycznej i Brianie Graingerze – mój tok rozważań będzie przebiegał od szczegółu do ogółu.

Czym jest sztuka alternatywna?

Mówiąc najogólniej i w skrócie, stanowi ona przeciwwagę dla sztuki dominującej w danej społeczności czy w konkretnym obszarze. Nie wchodzi w „otwarty konflikt”, niemniej stoi w opozycji do mainstreamowych, zinstytucjonalizowanych czy promowanych przez media prądów ludzkiej aktywności artystycznej. W każdym razie, dąży do przełamywania ograniczeń, które mogą funkcjonować w świecie „sztuki oficjalnej” – począwszy od dotykania tematów tabu, a skończywszy na śmiałych zabiegach formalnych. Alternatywa stara się tworzyć własny wymiar sztuki oraz sposobu jej pojmowania i uczestniczenia w niej (nierzadko przy tym eksperymentując czy wręcz szokując). Zależy jej na autentyczności, na żywym spotkaniu artysty z odbiorcą, na współtworzenie. Dlatego też ze sztuką alternatywną kojarzą się dzieła kultury i widowiska takie jak performance czy happening. Ponadto, sięga ona chętnie po trudne tematy egzystencjalne i bieżące sytuacje polityczne i społeczne. Jednym słowem, na różne sposoby stara się być jak najbliżej nie tyle odbiorcy, co drugiego człowieka.

Bogactwo atrakcji na festiwalach sztuki alternatywnej

Może nie zaliczam wszystkich imprez, jakie pojawiają się na kulturalnej mapie Polski (czy nawet ich większości), ale miałam okazję znaleźć się na kilku festiwalach i wydarzeniach, które przekonały mnie, że sztuka offowa może zaoferować wiele ciekawych rozwiązań artystycznych. Niektóre koncentrowały się na konkretnych dziedzinach aktywności (np. przeglądy filmowe), jeszcze inne okazały się w tym względzie kompleksowe, przekrojowe, niczym obfitujące w rozmaite atrakcje kulturalne „lunaparki sztuki alternatywnej”. Tak też było z podkarpackim festiwalem Nocne Teatralia Strachy. Miałam okazję się o tym przekonać, uczestnicząc w trzech edycjach tego wydarzenia. Dlaczego tak chętnie tam wracałam i czemu właśnie tę imprezę przywołuję w niniejszym tekście?

Po pierwsze – ze względu na ideę tej inicjatywy, która wręcz kupiła mnie w całości. Przede wszystkim Nocne Teatralia Strachy wymyślili młodzi ludzie jeszcze przed rozpoczęciem studiów – i Ci sami nad nimi dalej pracują, dzięki czemu festiwal ma za sobą już 10 odsłon. I chociaż brałam udział w zaledwie trzech, to i tak na ich przykładzie byłam w stanie doświadczyć twórczej, ogromnej i pozytywnej energii, napędzającej całą tę machinę. Nocne Teatralia Strachy nie stoją w miejscu – wciąż się rozwijają i zmieniają. Adaptują otwartą przestrzeń miasta Krosna, zarażają artystyczną atmosferą sąsiednie instytucje i lokale, aktywnie współtworzą kulturalne zaplecze regionu. Z roku na rok oferują nowe pomysły i ciekawe atrakcje, zaś w nich czynny udział mogą wziąć po prostu Ci, którzy przybędą na festiwal i „chcą jeszcze bardziej”.

Po drugie – ze względu na podejście do sztuki i to, co za tym podejściem idzie. Jak sama nazwa wskazuje, festiwal zaczynał jako przegląd form twórczości teatrów alternatywnych (polskich, zagranicznych). Nigdy jednak nie zabrakło miejsca dla innych, artystycznych działań. Towarzyszące spektaklom wystawy grafik czy fotografii, malarskie wernisaże bądź pokazy kinowe i wykłady sprawiły, że inicjatywa, której dominantą był teatr, przeistoczyła się w bogaty, głośniejszy, wychodzący na ulice miasta festiwal sztuk alternatywnych. Oprócz wspomnianych punktów programu, miałam okazję brać udział w warsztatach tanecznych tanga, zajęciach decoupage, teatralnych występach plenerowych, warsztatach wegańskich czy silent disco na krośnieńskim rynku.

 

To w zasadzie trzeci punkt, dzięki któremu Nocne Teatralia Strachy zdobyły moją uwagę i sympatię. Czyli artystyczne podejście do różnych dziedzin życia. Podejście, które zdaje się komunikować, że sztuka to nie tylko teatr, muzyka, malarstwo czy film. Że artyzm można znaleźć nawet w popisach kulinarnych czy prostych sprzętach użytkowych. Zaś sztuka to także samorozwój, szczególny rodzaj dialogu z drugim człowiekiem. A przede wszystkim – autentyczne przeżycie. Ponadto Ci z Was, którzy „czytają mnie” od moich blogowych początków, dobrze wiedzą, że najbardziej interesują mnie te obszary sztuki, które wydają się najmniej oczywiste.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *